Po deszczowym dniu spędzonym nad jeziorem Tonle Sap, do Siem Reap wróciła dobra pogoda a my do zwiedzania zabytków z czasów imperium Angkoru. Tym razem podążyliśmy szlakiem zwanym big circuit (big tour). Świątynie, a raczej ich pozostałości, leżące na „dużej pętli” mają pecha. Gdyby nie Angkor Wat, Bayon czy Ta Prohm, o których pisaliśmy tutaj, to one przyciągałyby rzesze turystów. Tymczasem osoby, które decydują się na poświęcenie wyłącznie jednego dnia na zwiedzanie Angkoru z reguły nawet tutaj nie docierają. Może to nawet lepiej, wreszcie można poczuć się jak odkrywcy ; )
Banteay Kdei
Zaczynamy od Banteay Kdei. Kompleks ten leży tuż obok Ta Prohm, jednak zwiedzających jest wielokrotnie mniej niż w ruinach znanych dzięki Larze Croft. Bramę wejściową (gopurę) zdobią tajemnicze twarze znane przede wszystkim z Bayon. Może to taka pieczęć króla Dżajawarmana VII, za panowania którego powstały obie te i wiele innych świątyń.
Przechodzimy przez kolejne sale. Ze ścian patrzą na nas tańczące nimfy apsary i boginie dewaty. Czasem mamy wrażenie, że tylko one. Labirynty i wąskie przejścia sprawiają, że długimi momentami mamy wrażenie, że jesteśmy tu tylko my. Inni tego szczęścia nie mają, bo nie ma takich murów przez które nie byłoby słychać śmiechów i okrzyków goniących się Zuzi i Zosi ; )
Po wyjściu ze świątyni zatrzymujemy się przy jednym ze straganów z ubraniami. Na jego tyłach, w hamaku, huśtane przez starszą siostrę śpi kilkumiesięczne niemowlę. W tym czasie my robimy zakupy i chwilę rozmawiamy z ich mamą : )
Sra Srang
Jedziemy wzdłuż ogromnego zbiornika wodnego Sra Srang. Akwen ten służył jako królewska łaźnia, więc nikt prócz władcy i jego żon nie mógł zażywać w nim kąpieli. A że polotu Dżajawarmanowi VII (to on nakazał powiększyć zbiornik) odmówić nie można, więc nie dziwi, że Sra Srang ma wymiary 700 m na 350 m. Czyli tyle ile 196 basenów olimpijskich. Niestety nigdzie nie ma wzmianki o liczbie żon króla ; )
Pre Rup
Zatrzymujemy się przy Pre Rup. Świątyni, pełniącej funkcje krematorium, starszej od pozostałych o ponad 200 lat a poświęconej Śziwie. Piramidalny kształt wież nawiązuje do mitycznej góry Meru zamieszkiwanej przez bogów. Na górny taras prowadzą strome schody. Warto się wdrapać by móc podziwiać widoki ; )
Ta Som
Ta Som to wręcz kameralna świątynia jak na Angkor. Podobnie jak wiele innych ciągnie się ze wschodu na zachód. Po jednej i drugiej stronie wznoszą się gopury, a z ich wierzchołków spoglądają na nas kamienne twarze, po jednej z każdego kierunku świata. We wnętrzach zachowało się sporo płaskorzeźb bogiń i wojowników czy reliefów ze scenami z mitologii hinduskiej. Największe wrażenie sprawia jednak symbioza wschodniej bramy z figowcem pagodowym, który po kilku stuleciach oplótł gopurę tak, że teraz stanowią nierozerwalną całość.
Neak Pean
Neak Pean to nietypowy obiekt w Angkorze. By do niego dotrzeć najpierw trzeba przejść kilkusetmetrową groblą. Po obu jej stronach z tafli jeziora wyrastają konary zatopionych drzew. Na otwartym terenie poczuliśmy moc słońca, które z minuty na minutę paliło coraz mocniej. Najbardziej odczuła to Zuzia, po której było wręcz widać uciekającą energię. Nagle pochmurne niebo podczas pierwszego dnia zwiedzania Angkoru, które co prawda „psuło” niektóre widoki, okazało się zbawienne jeśli chodzi o całodniowe bezmarudne chodzenie po ruinach.
Przy okazji okazało się też, że Zuzia odlicza po cichu odwiedzane miejsca bo rano powiedziałem, że będzie pięć świątyń. No i wyszło jej że to już ostatnia : D Próbowałem wybrnąć z sytuacji, argumentując że Neak Pean to nie do końca taka świątynia i się nie liczy, ale i tak skończyło się tym, że musiałem obiecać przerwę i obiad : D
Czym jest więc Neak Pean? Świątynią… na wodzie. Neak Pean to odwzorowanie mitycznego jezioro Anavatapta, które według kosmologii buddyjskiej leży w centrum wszechświata. Całość składa się z pięciu prostokątnych zbiorników, z czego na największym, środkowym, na sztucznej wysepce wzniesiono niewielkie sanktuarium – Świątynię Splecionych Węży.
Na szczęście ze spełnieniem obietnicy nie było problemu, bo naprzeciwko Preah Khan, ostatniego przystanku na trasie działają dwa bary. 7 dolarów za makaron z zupki chińskiej, sos sojowy, omleta i trochę kapusty to sporo, ale obietnica to obietnica : D
Preah Khan
Preah Khan to dość sporych rozmiarów kompleks. Zresztą uważa się, że tutaj mieściła się tymczasowa stolica królestwa Dżajawarmana VII na czas budowy Angkor Thom. Nazwa świątyni oznacza Sanktuarium Świętego Miecza. Pierwotnie był to obiekt buddyjski obok którego istniał klasztor i kolegium z ponad tysiącem nauczycieli. Z czasem przekształcono Preah Khan w świątynię hinduistyczną a wizerunki Buddy usunięto. Zachowały się na szczęście inne płaskorzeźby, jak apsary w Sali Tancerzy. Na terenie świątyni znajduje się również nietypowa jak na Angkor budowla – dwukondygnacyjna konstrukcja z kolumnami, która być może pełniła funkcje spichlerza. Sporo jest również drzew oplatających korzeniami i gałęziami kamienne mury, które razem tworzą fantazyjne kształty.
I na tym zakończyliśmy kolejny dzień obcowania z zabytkowym Angkorem. No prawie. Mijając Bayon, poprosiłem naszego kierowcę by zatrzymał się jeszcze na chwilę i tym razem już sam wyskoczyłem na chwilę obejrzeć tajemnicze twarze w świetle powoli zachodzącego słońca : )