Przygotowaliśmy subiektywną listę 20 rzeczy, które warto zobaczyć i zrobić będąc w Japonii. Lista bazuje prawie w 100% na naszych doświadczeniach.
- Zjeść sushi na targu rybnym Tsukiji. Największy targ tego typu na świecie, zawsze świeże ryby i owoce morza, fascynujące aukcje tuńczyka w środku nocy i bary sushi, do których ustawione są długie sznureczki oczekujących na wolne miejsce przy barze. Więcej o targu Tsukiji tutaj.
- Dać się porwać tłumowi, czyli przejść przez skrzyżowanie przed dworcem w tokijskiej dzielnicy Shibuya. W godzinach szczytu może nam towarzyszyć nawet 2,5 tysiąca osób w trakcie jednej zmiany świateł. Ale bez obaw, nikt się nie przepycha, doświadczenie w 100% bezkontaktowe.
- Przenocować w świątyni albo ryokanie czyli tradycyjnej japońskiej gospodzie. Maty tatami na podłogach, przesuwane drzwi, papierowe ściany, futon zamiast łóżka i tradycyjne posiłki, pięknie podane w stylu kaiseki gwarantują niepowtarzalne przeżycia. Świątynie oferujące takie możliwości znajdują się między innymi na Górze Koya. My nocowaliśmy w świątyni Saizenin, link do oferty w serwisie booking.com macie TU.
- Wziąć kąpiel w onsenie, czyli po całym dniu zwiedzania zrelaksować się w gorących źródłach. Przed wizytą w onsenie warto zapoznać się z panującymi tam zasadami, są to strefy beztekstylne, zatem kostiumy kąpielowe zostawmy na inne okazje. Więcej onsenowym savoir vivre tutaj.
- Podróżować shinkansenem, czyli bullet train. Jedyne 300 km/h (z uwagi na ryzyko wstrząsów sejsmicznych i dopuszczalny poziom hałasu), komfort i legendarna już punktualność.
- Odwiedzić świątynię buddyjską i chram shintoistyczny. Shinto jest czymś unikalnym i rdzennym dla Japonii. Nie został on wyparty przez buddyzm, a raczej nastąpiło przenikanie się tych religii. Zresztą jest powiedzenie, że Japończyk rodzi się shintoistą, bierze ślub jako chrześcijanin a umiera jako buddysta. A które świątynie najlepiej odwiedzić? Na pewno warto te z naszej listy.
- Wziąć udział w hanami, czyli „oglądaniu kwiatów”. To zwyczaj liczący sobie kilkaset lat. Japończycy kochają przyrodę, a okres kwitnienia wiśni (sakury) to prawdziwe szaleństwo. Japońska Agencja Meteorologiczna co roku ogłasza prognozę kwitnienia dla poszczególnych regionów a media szczegółowo relacjonują przesuwanie się tzw. frontu sakury z południa na północ kraju. Ludzie tłumnie zapełniają parki, tereny świątyń czy zamków, a świętowanie hanami trwa czasem do późnych godzin nocnych.
- Spotkać gejszę. O to chyba najłatwiej w Gion, czyli starej rozrywkowej dzielnicy Kioto. Tajemniczy uśmiech, pobielona twarz, staranna fryzura, tradycyjne kimono i odsłonięty kark -najbardziej pożądana przez Japończyków część ciała kobiety. Gejsze zwane motylami nocy mają zachwycać i rozbudzać fantazję, być obiektem pożądania i… same decydować o zakresie świadczonych usług. Na zdjęciu maiko, praktykantka, która swoją przyszłość wiąże z profesją gejszy.
- Zobaczyć lub wejść na Fuji. Święta góra Japończyków, niestety wejście możliwe jest jedynie w lipcu i sierpniu, ale popatrzeć można przez cały rok, o ile wulkan nie skryje się w chmurach. Szczególnie pięknie prezentuje się m.in. w towarzystwie kwitnących w maju floksów.
- Sprawdzić różne funkcje washletów: ) W hotelach oraz przede wszystkim w japońskich domach w toaletach królują tzw. washlety (od słów wash i toilet), czyli połączenie muszli klozetowej i bidetu. W zależności od modelu dostępne są różne programy mycia czy suszenia, spłukiwania wody oraz podgrzewanie deski. Zabawa jest jeszcze lepsza jeśli napisy są wyłącznie po japońsku ; )
- Zagrać w salonie gier pachinko. Wchodząc do takiego salonu np. w dzielnicy Shinjuku trzeba się przygotować na zmasowany atak na nasze zmysły wzroku i słuchu. Kakofonia dźwięków i migoczące światła automatów do gry mogą przytłoczyć niewprawionych graczy, ale na Japończykach nie robi to wrażenia. Gra polega na tym by jak największą ilością z zakupionych kulek trafić do otworu na środku planszy. Za trafienia dostaje się dodatkowe kulki. Wygrane kulki można wymienić na nagrody rzeczowe, które następnie gdzieś w okolicy możemy spieniężyć, bo hazard w Japonii oficjalnie jest zakazany ; )
- Objadać się japońskimi słodyczami. Zrobione z mąki ryżowej słodkie dango nadziane na patyki, kolorowe cukierki i wafelki o fantazyjnych kształtach, kitkat’y o niespotykanych smakach, desery z cukierni przygotowywane z wielkim rozmachem, górą bitej śmietany i nieodłączną fasolą adzuki, taiyaki w kształcie ryby i fasolowym nadzieniu, puchate i zielone bułeczki i croissanty a wszystko to popite matcha frappuccino. Pycha! Więcej tutaj!
- Rozszyfrować adres. Adresy w Japonii zapisuje się całkowicie inaczej tj. od największej jednostki geograficznej (prefektury) do najmniejszej (numeru mieszkania), po drodze wskazując na miasto, dzielnicę, okręg i kwartał. Do tego numery domów przyznawane są w ramach kwartału zgodnie ze wskazówkami zegara, więc znalezienie miejsca po adresie często należy do nie lada wyzwań.
- Nakarmić jelenie w Narze próbując nie oddać od razu całej paczki krakersów ; ) Jelenie z Nary (a jest ich ok. 1 200) uważane są za posłańców bogów i przechadzają się swobodnie po części miasta będącej rozległym parkiem. Nie boją się ludzi i nader chętnie przyjmują poczęstunek w postaci ciasteczek.
- Spacerować nocą wśród neonów w Shinjuku. Szczególnie nadaje się do tego położone obok dworca kolejowego Kabuchiko, będące największą dzielnicą czerwonych latarni w Japonii, pełne hoteli miłości, klubów nocnych, kin, barów, restauracji i salonów gier. Więcej o dzielnicy Shinjuku tutaj.
- Zjeść w tematycznej restauracji. Tokio ma najwięcej na świecie restauracji odznaczonych 3 gwiazdkami Michelina (więcej niż Paryż czy Nowy Jork) a przygotowanie posiłku dla wielu Japończyków jest formą sztuki. W stolicy można też znaleźć wiele dziwacznych restauracji np. zaprojektowanych na wzór szpitala psychiatrycznego, gotyckiego kościoła, posiadłości wampirów czy domu z pokojówkami. Albo np. lokal Gonpachi, który posłużył Tarantino jako inspiracja dla House of Blue Leaves znanego z Kill Bill’a.
- Poczuć się jak w Avatarze w Ashikaga Flower Park. Jeśli był jakiś pierwowzór filmowego Drzewa Dusz to jest nim 150-letnia wisteria zakwitająca w maju w ogrodzie w Ashikadze.
- Polać wodą Jizo. Bosatsu Jizo to jeden z najpopularniejszych buddyjskich bóstw czczonych w Japonii. Ślubował on, że nie osiągnie stanu oświecenia dopóki w otchłaniach piekieł będzie cierpiała choćby jedna istota, a szczególną opieką otacza zmarłe i nienarodzone dzieci. Jako, że Jizo przejmuje ból od innych polewanie go ma pomóc zmyć to cierpienie.
- Podziwiać panoramę stolicy z Tokyo Metropolitan Government Building. Jeszcze w latach 60. XX w. prawo japońskie zabraniało budowania budynków wyższych niż 31 m dla zachowania bezpieczeństwa w razie trzęsienia ziemi. Tokyo Metropolitan Government Building nazywany jest Tax Tower, bo kosztował podatników 1 mld USD. Architektonicznie przypomina on gotycką katedrę z dwiema symetrycznymi wieżami, które wyrastają od 33. piętra (w sumie jest ich 45). Na obu wieżach, na wysokości 202 m stworzono tarasy widokowe. Wjazd jest bezpłatny, a widoki bezcenne.
- Stać grzecznie w kolejce. To chyba jedno z ulubionych zajęć Japończyków ; ) Na peronach czy w sklepach jest wyznaczone miejsce, gdzie kolejka się zaczyna i oczywiście wszyscy tego przestrzegają. Nikt się nie przepycha i nie kombinuje.
Lista na pewno mogłaby być o wiele dłuższa. Macie jakieś propozycje? Wpisujcie w komentarzach : )
J & D
5 komentarzy
Mysle a własciwie jestem wręcz pewna, że przy takim sposobie adresowania ulic, nie zobaczyłabym nic, bo ciągle bym się gubiła. To już jest dla mnie wyższa matematyka. Japonia to moje marzenie podróżnicze, bardzo chciałabym tam pojechać a takie wpisy jak Twoje tylko mnie bardziej motywują do tego, zeby cos w tym kierunku działać ! Piękne zdjęcia !
Wow, przeczytałam z ogromnym zainteresowaniem. Naprawdę jestem zachwycona. Mamy plan aby z Filipin wyskoczyć na kilka dni do Japonii. Może uda się zrealizować choć kilka z tych punktów. Obowiązkowo zjedzenie Sushi, spanie w tradycyjnym domu i zobaczenie Gejsz. Czy pozwalają na to aby im robić zdjęcia?
Po kilku dniach będzie na pewno niedosyt :D Ale jeśli tak to sugeruję raczej skupić się na jednym regionie, np. Kioto i okolice (Nara, Osaka, Himeji) albo Tokio i Kamakura/Nikko. Wg mnie nie ma sensu na siłę w kilka dni przejechać całego Honsiu ;) Lepiej tam kiedyś wrócić. Z gejszami łatwo nie jest. Nam jedną udało się zobaczyć, ale tylko przemknęła szybko obok. Na zdjęciach widać maiko (adeptki). One zdecydowanie chętniej pozują. Ktoś nawet rzucił, że to w ogóle hostessy przebrane za maiko w ramach promocji czegoś, ale tego się już pewnie nie dowiemy nigdy ;)
przetestuję muszle ;)
Pozostaje życzyć niezapomnianych wrażeń :D