Po kilku dniach spędzonych na zachodzie Madery tym razem jedziemy na wschód do Santa Cruz i Machico. Już po chwili Santa Cruz zwraca uwagę jednolitą architekturą. Białe domy, w przeważającej większości ciemnozielone okiennice i dachy pokryte ceglastą dachówką. Proste w formie, z lekką nutą egzotyki.
Do Santa Cruz przyjechaliśmy z kilku powodów. Ja chciałem poczuć się jak plane spotter : D Z perspektywy długiej promenady ciągnącej się wzdłuż kamienistego wybrzeża podziwiać można schodzące do lądowania samoloty. Dla poprawy bezpieczeństwa pas startowy dwukrotnie wydłużano znaczną jego część wspierając na potężnych filarach zakotwionych w wodach oceanu. Widok niecodzienny.
Dominika z kolei najbardziej czekała na wizytę na lokalnym targu rybno-owocowo-warzywnym (Mercado Municipial). Niewielki budynek z kilkunastoma stanowiskami nie może się równać z Mercado Lavradores w stołecznym Funchal, ale warto wstąpić by zobaczyć pałasza czarnego przed obróbką czy kupić świeże owoce.
Swoje miejsce na Maderze znalazła też Zuzia. Do dzisiaj zresztą wspomina plac zabaw ze statkiem, samolotem, samochodami i zakręconymi zjeżdżalniami. Co kilka minut wszyscy odrywaliśmy jednak od zabawy obserwując kolejny samolot podchodzący do lądowania.
W Machico w przyjemnej zatoce znajduje się jedna z dwóch (druga znajduje się w Calhecie) sztucznie usypanych, ale za to złocistych plaż na Maderze. Obietnica żółtego piasku na plaży była jedynym możliwym do zaakceptowania przez Zuzię warunkiem dobrowolnego opuszczenia placu zabaw : D
Obiad zdecydowaliśmy się zjeść w restauracji, które normalnie staramy się omijać szerokim łukiem. Na zewnątrz menu z kolorowymi obrazkami, w środku ciemno i mroczno, wystrój jak w barach dla Brytyjczyków. Jednak rekomendacje z różnych źródeł sprawiły, że przełamaliśmy wewnętrzny opór, siedliśmy i zamówiliśmy carne de vinho i estepade wołową. Jedzenie okazało się wyborne, a do tego przemiły właściciel na koniec poczęstował ponchą i zdradził nam jej recepturę, którą możecie też znaleźć na blogu : )
Przyjemnie można również spacerować brukowanymi uliczkami starówki Machico, gdzie poza kościołem i fortem, niewielkimi placykami i alejkami wzdłuż których posadzono platany, wypatrzeć można oryginalnie ozdobione przez współczesnych artystów drzwi . A z licznych barów słychać gwar zapraszający na kolejny kieliszek ponchy ; )
J.