W pierwszą sobotę marca w budynku Starego Dworca Katowice odbyło się kulinarne wydarzenie pod nazwą „Przystanek Katowice”. Za eventem stoją organizatorzy „Przystanku Śniadanie”, który w sezonie wiosenno-letnim gromadził smakoszy w Parku Powstańców Śląskich na coniedzielnych śniadaniach w plenerze.
Było mnóstwo pysznego jedzenia i wspaniałe pokazy kulinarne. Wśród wystawców lokale z Katowic i regionu ze specjalnie skomponowanym menu, producenci i dystrybutorzy niebanalnej żywności. Można było spróbować zup, orientalnego curry, sushi, dań inspirowanych kuchnią śląską w nowym wydaniu, wybierać spośród szerokiej oferty słodkich wypieków i deserów, napić się dobrej kawy a dodatkowo dowiedzieć się czegoś o lokalnych winach ze śląskiej winnicy czy poszerzyć wiedzę o Pilsnerze, a do domu kupić torbę eko warzyw, świeży chleb czy zdrowotne produkty z konopii. Dzieci od rana miały okazję wziąć udział w warsztatach kulinarnych z Marcinem Czubakiem w Pole do popisu, a popołudniu zająć się pracą twórczą na miejscu, w budynku Dworca. Dodatkowo, można było wesprzeć dzieciaki z Domu Aniołów Stróżów, które przygotowały świąteczne ozdoby.
My spróbowaliśmy curry z Hurry Curry (pycha!)… a Zuzia wypatrzyła wprawnym okiem chlebek bananowy, który ze smakiem popiła żurkiem z Żurowni. Mistrzyni niebanalny połączeń ;). Na deser dla wszystkich ciasto marchewkowe od niezawodnych pod względem deserów (innych rzeczy jeszcze nie próbowaliśmy) Moodro. Jarek skusił się jeszcze na ramen z Soupstancji, ale naszego serca on zdecydowanie nie podbił.
Główną atrakcją popołudnia był pokaz kulinarny w wykonaniu szefów kuchni z katowickiej Kofeiny. Już od 12 na scenie trwały przygotowania, pięknie prezentowały się przeróżne kolorowe i orientalne składniki, coś wrzało w kociołkach, coś parowało ;). Po 14 rozpoczął się pokaz, na którym przeważało raczej degustowanie i samodzielne tworzenie niż pokazywanie :). Można było samodzielnie skomponować nadzienia do kolorowych makaroników (do wyboru przeróżne kremy, w tym z czekolady i topinamburu oraz musy owocowe) i bez na patyku (krem cytrynowy lub tiramisu, świeże owoce, dżemy z porzeczek, popcorn w karmelu, posypki). Ja skomponowałam bezę ze wszystkim, jak przystało na kobietę w ciąży ;). Była też okazja do spróbowania lodów mango przygotowanych przy użyciu ciekłego azotu.
Zwolennicy bardziej konkretnych smaków mogli podpatrzeć proces przygotowywania orientalnych makaronów w wersji z kurczakiem oraz z owocami morza a na koniec spróbować świeżo upieczonych, cieplutkich brioche z dżemem.
Nacieszyliśmy i brzuchy i oczy a teraz czekamy na kolejne wydarzenie, które już w najbliższą niedzielę w katowickiej Galerii Szyb Wilson, czyli festiwal kulinarny FOOD FEST.
D.
3 komentarzy
Bardzo interesująca impreza :)
ciekawy wpis:)
Co ja tu widzę za kolorowe pyszności. Natychmiast proszę otwierać imprezy bo nie może być tak żeby te kolory chłonąć tylko z monitora. Smaku trzeba. Zapachów. Gwaru. Ludzi. Rozmów.