Kierunek Japonia i kuchnia, której zupełnie nie znamy, a która wydaje mi się najbardziej odbiegać od naszych kulinarnych zwyczajów. Z jednej strony podekscytowanie a z drugiej obawa czy nasze żołądki odnajdą się w tym kulinarnym innym świecie. Poniżej kilka faktów, które powinny rozwiać obawy:
- Kuchnia japońska jest uważana za najzdrowszą na świecie, czego chodzącymi dowodami są sami Japończycy – zdrowi, szczupli i długowieczni (średnia długość życia wynosi 87 lat dla kobiet i 80 dla mężczyzn, w Polsce odpowiednio 6 i 7 lat krócej a najstarsi kobieta i mężczyzna na świecie, wpisani do księgi Guinnessa, to Japończycy).
- Tokio jest najsmaczniejszym miastem świata, przynajmniej wg prestiżowego przewodnika Michelin. Po raz piąty z rzędu wyprzedziło Paryż.
- W Japonii ogromną wagę przykłada się do jakości i świeżości produktów, z których potrawa jest przygotowywana.
- Japończycy uwielbiają jeść a jedzenie poza domem traktują jako jedną z największych przyjemności czasu wolnego.
- W Japonii jedzenie powinno być również ucztą dla oczu, w jego przygotowywanie wkłada się dużo pracy i serca, dzięki czemu potrawy zaskakują nie tylko smakiem, ale i wspaniałym wyglądem.
- Czytając wiele relacji z wyjazdów do Japonii, nie znalazłam ani jednej, w której komuś kuchnia japońska by nie smakowała.
Biorąc zatem pod uwagę powyższe, myślę, że chyba nie ma się czego obawiać i my również nie będziemy zawiedzeni : )
Poniżej nasza subiektywna lista MUST EAT, czyli czego chcemy spróbować w Japonii:
- Sushi na śniadanie na targu rybnym Tsukiji– podobno najlepsze w mieście, co nie dziwi, biorąc pod uwagę, że rybę na naszym talerzu od morza dzieli zaledwie kilkadziesiąt metrów a nas od tejże ryby dzielić może jedynie czas, który trzeba odstać w kolejce do jednej z niezliczonych maleńkich knajpek mieszczących się wokół targu.
- Lunch w restauracji z gwiazdką Michelin – tutaj jest w czym wybierać, bo w Japonii restauracji posiadających te prestiżowe odznaczenie jest aż 476, z czego w samym Tokio 225! Dla porównania w Polce mamy jedną restaurację odznaczoną jedną gwiazdką. Oczywiście szczytem kulinarnych marzeń byłoby odwiedzanie jednej z tych posiadających trzy gwiazdki (do wyboru 12 w Tokio oraz 14 w regionie Kobe, Osaka, Kioto, Nara) jednak myślę, że znajdziemy 100 innych sposobów na wydanie 2 500 zł (cena lunchu dla 2-osób).
- Kaiseki – tradycyjny japoński posiłek składający się z wielu dań podawanych w małych porcjach, w którym liczy się nie tylko smak, ale również sposób prezentacji poszczególnych elementów posiłku. Często poszczególne posiłki przypominają małe dzieła sztuki.
- Wołowina z Kobe – najlepsza i najdroższa wołowina na świecie. Mięso pochodzi z krów rasy Wagyu, hodowanych w okolicach japońskiego miasta Kobe. Mięso to jest idealnie poprzerastane tłuszczem tworzącym charakterystyczną marmurkową strukturę. Podobno krowy te wiodą bezstresowe życie pełne luksusów takich jak specjalnie komponowane ekologiczne pasze, pojenie piwem na zaostrzenie apetytu a także… codzienne masaże z użyciem sake!
- Obiad z automatu – w Japonii automaty są wszędzie i oferują znacznie szerszy asortyment niż można by się tego spodziewać, od napojów czy prostych przekąsek poprzez parasole, baterie, rajstopy, krojone jabłka, ryż, jajka, kieszonkowe książki a nawet używaną bieliznę. Wracając do obiadu, istnieją bary, w których wybieramy danie z obrazkowego menu, wrzucamy pieniądze a z wydrukiem idziemy do środka lokalu i tak dostajemy nasze zamówienie. Jedzenie jest przygotowywane na bieżąco a proces zamawiania ułatwiony dzięki automatowi. Może to być dobry sposób na obiad, gdy w brzuchu burczy a nam zaginęły rozmówki polsko-japońskie.
- Pudełko bento – pudełka z jedzeniem na wynos, bardzo popularna forma lunchu, dostępne w marketach (gdzie są nawet specjalne miejsca, w których można danie podgrzać i zjeść – co jest nie bez znaczenia, gdyż w Japonii nie je się idąc) oraz w lokalach specjalizujących się w bento, gdzie możemy je skomponować wg własnych upodobań.
- Lody o smaku ryby/fasoli/zielonej herbaty – no dobra, o ile na te o smaku zielonej herbaty jestem zdecydowana, to jednak nad rybnymi wciąż się zastanawiam, ale kto wie, w końcu TAKA okazja może się nie powtórzyć ; )
- Japoński street food – takayoki (kulki z ciasta naleśnikowego z dodatkiem ośmiornicy), taiyaki (ciastka w kształcie ryby nadziewane fasolą adzuki, słodkimi ziemniakami, czekoladą), yakitori (szaszłyki – mięso lub warzywa nadziane na patyczek i grillowane), naleśniki z dzielnicy Harajuku w Tokio (cieniutkie z różnymi nadzieniami np. ze słodkiej fasoli adzuki, lodami waniliowymi i truskawkami), okonomiyaki (czyli „smaż co chcesz”, naleśnikowe placki z przeróżnymi dodatkami smażone na rozgrzanej blasze).
- Ramen – rosół, makaron z mąki pszennej oraz różne dodatki. Nie istnieje jeden oficjalny przepis, każdy kucharz ma swoją recepturę.
- Miso-shiru – zupa miso, „chleb powszedni” Japończyków, spożywana do każdego posiłku. Sporządzona na podstawie bulionu rybnego dalsi, pasty sojowej miso oraz różnych sezonowych dodatków.
Myślę, że tych dziesięć powyższych punktów to jedynie ułamek tego, co uda nam się spróbować w Japonii, trzeba będzie jedynie jakoś wypośrodkować oczekiwania Jarka względem zwiedzania i potrzeby mojego żołądka. A zatem, pałeczki w dłoń! Nasze żołądki ruszają na podbój Japonii : )
D.
1 komentarzy
Ale się głodna zrobiłam czytając o tych dniach. I chyba w pierwszej kolejności jako prawdziwy miesozerca to bym zjadła ta zrealaksowana krowę ;-). To w czerwcu Domi liczę właśnie na takie menu u was. Lody o smaku ryby chyba jedynie odpuszczę ;-).