Na ostatni dzień zaplanowaliśmy prawdziwą perłę Kioto – Złoty Pawilon. Cieszyliśmy się tym bardziej, że powróciła piękna, bezchmurna pogoda a pomimo upału powietrze było jakby świeższe i lżejsze niż w ostatnich dniach. Spakowaliśmy się, zostawiliśmy bagaże w hotelu i ruszyliśmy do świątyni zen Kinkakuji.
Na stacji metra, na której bywaliśmy codziennie odkryliśmy Starbucksa (o co w Japonii nietrudno bo w całym kraju jest ich ponad 1.000), więc nie mogliśmy sobie odmówić matchy frapuccino. W ogóle to dziwna sprawa z tymi stacjami i dworcami w Japonii. Wchodząc czasem w jakiś ciemny zaułek czy wąski korytarz, który wydawać by się mogło że prowadzi donikąd, nagle trafiamy na elegancką restaurację czy duży pasaż handlowy.
Do świątyni Kinkakuji dojechać można jedynie autobusem (o podróżowaniu autobusami w Japonii pisaliśmy w poście o Nikko). Na miejscu po raz kolejny zdziwiło nas mistrzostwo z jakim Japończycy potrafią tworzyć, wydawałoby się zbędne, miejsca pracy. Przed przybyciem do Kraju Kwitnącej Wiśni raczej spodziewaliśmy, że na każdym kroku spotykać będziemy roboty i automaty. Tymczasem w Kinkakuji jest osoba wskazująca kolejki do kas, następnie sprzedawcy biletów, bileter który je sprawdza i uwaga hit!, za okazaniem biletu w kolejnej budce możemy otrzymać broszurę informacyjną o świątyni. A to wszystko za jedyne 400 jenów od osoby : )
Obsługa to jednak nic w porównaniu z widokami, jakie możemy podziwiać za tę skromną opłatę. Kilkadziesiąt metrów za wejściem ukazuje nam się, stojący nad brzegiem jeziora, Złoty Pawilon. Niby wiedzieliśmy czego się spodziewać, ale lśniący w promieniach słońca, po prostu zachwyca. Wrażenia potęguje jego otoczenie, wypielęgnowana roślinność, uformowane krzewy i drzewa, głazy i wysepki na wodzie. Wszystko to składa się na widok prosto na pocztówkę. Tylko ciężko znaleźć kawałek miejsca przy barierce, skąd można by swobodnie podziwiać Złoty Pawilon.
Początkowo pawilon był willą szoguna Ashikaga Yoshimitsu (dziadka tego szoguna, który zbudował Ginkakuji – Srebrny Pawilon). Zgodnie z jego wolą po śmierci willa została przekształcona na świątynię zen. Jej dwa górne piętra pokryte są całkowicie płatkami złota. Każde z pięter reprezentuje inny styl architektury. Pierwsze w stylu pałacowym, drugie przypomina rezydencje samurajów, z kolei trzecie zaprojektowano w stylu chińskim. Dach zwieńczony jest figurą feniksa.
Złoty Pawilon wielokrotnie trawiony był przez pożary, głównie wywołane wojnami. Jednak ostatni raz spłonął w 1950 r. podpalony przez fanatycznego mnicha. Za każdym razem budynek jednak odbudowywano.
Gdy usiedliśmy sobie na uboczu w cieniu, co chwile ktoś podchodził przyczajony z aparatem myśląc, ze odkryliśmy super miejscówkę na fotę ; ) Przerwaliśmy nasz nieustannie zakłócany, kontemplacyjny postój i poszliśmy dalej ścieżką wokół jeziora. Poszliśmy to jednak za wiele powiedziane, gdyż Zuzia po raz kolejny z wielkim zapałem postanowiła zaprezentować swoją interpretację kamiennego ogrodu zen. A kamyczków tam nie brakuje…
Kilku miejsc w Kioto nie udało nam się zobaczyć, ale targu Nishiki odpuścić nie mogliśmy ; ) Tym bardziej, że chcieliśmy tam kupić część prezentów z podróży. Przed wyjazdem do Nary było to więc nasze ostatnie odwiedzone miejsce w Kioto. No a Zuzia musiała pomachać papa krabowi, którego obowiązkowo odwiedzaliśmy codziennie wieczorem.
Targ Nishiki zwany jest kuchnią Kioto. Można tu spróbować owoców morza, pikli, słodyczy czy innych specjałów, kupić akcesoria kuchenne i alkohole. Na takayoki czyli kulkę z ciasta naleśnikowego z dodatkiem ośmiornicy znalazł się jednak tylko jeden ochotnik ; )
Zaopatrzeni w prezenty i pojedzeni mogliśmy pojechać do Nary : ) Ale o tym w następnej części relacji z podróży.
J.
Informacje praktyczne:
Świątynia Kinkakuji
Godziny otwarcia: 9.00 – 17.00
Bilet wstępu: 400 jenów (ok. 12 zł)
Dojazd: autobusem ze stacji metra Kitaoji (linia Karasuma) lub bezpośrednio z dworca kolejowego
Nishiki Market
Godziny otwarcia: z reguły 9.00 – 18.00
Część sklepów może być zamknięta w środy.