Zamek Białej Czapli to w zasadzie jedyny powód by odwiedzić Himeji, miasto przemysłowe leżące 130 km od Kioto. Ale powód wystarczający. Zamek ten uważany jest bowiem za najpiękniejszy w całej Japonii. Tym razem mamy szczęście, po 5 latach prac konserwatorskich twierdza została ponownie w pełni udostępniona zwiedzającym w marcu tego roku. Co więc robimy? Odpuszczamy zamek Nijo, znajdujący się w Kioto i słynący głównie ze słowiczych podłóg, których dźwięk miał stanowić ostrzeżenie na wypadek nieproszonych gości, i jedziemy do Białej Czapli. W końcu to ona jest na liście UNESCO a JR Pass trzeba wykorzystywać ; )
Himeji znajduje się na trasie shinkansena z Kioto do Hiroszimy. Podróż trwa zaledwie 50 min, przejeżdżamy przez Osakę i Kobe, ale głównie tunelami, więc za wiele zobaczyć się nie da. Zdecydowanie ciekawiej jest na dworcu w Kioto, który należy do największych w Japonii a jednocześnie budzi on wiele kontrowersji.
Oddany do użytku w 1997 r. nowy dworzec spotkał się z krytyką wielu osób, które uważają że jego futurystyczna, szklano-stalowa forma nie współgra z tradycyjnym krajobrazem Kioto. Nas bardziej raził architektoniczny nieład okolic dworca. Sam dworzec jest ogromy, stanowi hub dla shinkansenów, kolei państwowych, lokalnych linii oraz metra, czyli labirynt połączeń na szczęście dobrze oznakowany. Poza tym kilkanaście pięter wypełnia przestrzeń handlowa, rozrywkowa i gastronomiczna. Ciekawostką jest to, że jadąc serią ruchomych schodów wyjechać można aż na dach budynku dworca, gdzie urządzono „ogród” i skąd można podziwiać panoramę Kioto. Minusem tego rozwiązania są przeciągi i niska temperatura w części dworca zimą.
Zamek Białej Czapli (Shirasagijo) widać w oddali już po wyjściu z dworca a dystans ten można pokonać piechotą w 15-20 minut. Przystanków na zdjęcia po drodze raczej nie ma zbyt wiele. Himeji to miasto jednej atrakcji, wszyscy turyści zmierzają o tej porze tylko w jedną stronę a przed bramą wejściową były już tłumy, dlatego warto być tu wcześnie rano. My nie byliśmy ; )
Wzniesiony w XVI w. na niewielkim wzgórzu zamek feudalny jest największym z dwunastu jakie przetrwały do czasów obecnych. Z uwagi na formę przypominającą zrywającego się do lotu ptaka (nasza wyobraźnia tego nie ogrania ; )) oraz białe ściany twierdza znana jest jako Biała Czapla. Od ponad 500 lat stoi ona nietknięta przez pożary, trzęsienia ziemi i wojny. A to oznacza, że jest starsza niż sam Noriaki Kasai ; )
Teren otaczający zamek to system bram i ścieżek, których skomplikowany układ miał mylić przeciwnika zdecydowanego zaatakować twierdzę. W praktyce system obronny nie został nigdy sprawdzony. A w naszej sytuacji wystarczyło iść za tłumem by się nie zgubić…
Główna wieża posiada 5 kondygnacji. Tak wydaje się patrząc na nią z zewnątrz. W rzeczywistości czwarte piętro jest podzielone na dwa, w sumie jest więc ich 6. Pomimo ogromnej kolejki udało mi się jakoś namówić Domi na zwiedzanie wnętrz wieży. Po ok. godzinie stania przekroczyliśmy wreszcie jej progi. Wbrew oczekiwaniom dalej wcale nie było lepiej. Tłum, ścisk i duchota. Zuzia dzielnie to znosiła, a my przekonywaliśmy ją (i siebie), że jeszcze te jedne schody i już będzie luźniej. Niestety nie było. Ścisk potęgowany był przez fakt, że w wielu miejscach były wytyczone jedynie wąskie „ścieżki” zwiedzania.
Co gorsza, nie było też zbyt ciekawie. Wystrój Białej Czapli mógłby trafić to Sevres jako wzorzec minimalizmu. Wreszcie na najwyższym piętrze krótka chwila na podziwianie widoków, ale w takich warunkach to też żadna przyjemność.
Charakterystycznym elementów dachów zamku są ryby, które z daleka wyglądają jak rogi. Ozdoby te (shachigawara) miały w magiczny sposób uchronić budynki przed ogniem.
O ile z zewnątrz zamek zachwyca, to zwiedzanie wnętrz chyba bez żalu można sobie odpuścić. Najlepiej więc przyjechać wcześnie rano, obejrzeć zamek, przejść się po ogrodzie i ruszać dalej : )
Dla nas było już za późno żeby planować coś jeszcze na ten dzień. Zrobiliśmy więc zakupy i zaimprowizowany obiad zjedliśmy na placu przed dworcem, obserwując mieszkańców Himeji i odpoczywając od tłumów turystów.
J.
Informacje praktyczne:
Dojazd z Kioto – ok. 50 min shinkansenem (przez Osakę, Kobe)
Godziny otwarcia zamku – 9.00-17.00 (do 18.00 od maja do sierpnia)
Bilet wstępu – 1 000 jenów (ok. 35 zł)
2 komentarzy
Śmiem polemizować z tezą, że w zamku Himeji nie ma co oglądać. Owszem, nie jest to muzeum jak w Osace, czy Hiroshimie. Ale właśnie to jest jego zaletą. Wygląda wewnątrz tak, jak zamek wyglądać powinien. Schody są strome i wąskie, żeby łatwo się było bronić, ciężko atakować. Wszędzie widać stojaki i wieszaki na broń. Jest sporo skrytek i ślepych zaułków. Rozumiem jednak, że w tłumie turystów trudno to docenić. My byliśmy zimą i turystów było mniej.
Bardzo fajne fotki, zwłaszcza te ciasne kadry i zbliżenia.
Zdecydowanie na odbiór wnętrz wpływ ma ilość zwiedzających. W tłumie, duchocie i po godzinnym oczekiwaniu na wejście trudno na takie rzeczy zwrócić uwagę nie będąc znawcą sztuki wojennej :D Z zewnątrz natomiast zamek zaimponuje na pewno wszystkim, więc tak czy inaczej do Himeji warto pojechać. Pozdrawiamy!