Od razu zaznaczę, okolice Ojcowa nie są moim ulubionym miejscem na Jurze. Chyba nawet na podium się nie mieści w tej silnie obsadzonej konkurencji. Może to z powodu sentymentu do kilku innych miejsc. A może po prostu tej części Jury nie poznaliśmy jeszcze zbyt dobrze, bo będąc tutaj (całe dwa razy, zawsze w weekend ; )) skupialiśmy się zawsze na sztandarowych, i jak na mój gust nieco zbyt zatłoczonych, szlakach. Mimo to, do Ojcowskiego Parku Narodowego naprawdę warto się wybrać, z co najmniej kilku powodów.
Powód nr 1 – dostępny dla każdego
Według mnie Jurę najprzyjemniej zwiedza się rowerem, przemierzając lasy i pokonując kolejne wzniesienia, a nawet pustynie, jakie można spotkać na trasie łączącej tzw. Orle Gniazda, czyli zamki lub ich ruiny w charakterystycznych odcieniach bieli i szarości. W okolicach Ojcowa również znajdziemy szlaki rowerowe. Ale nie zawsze i nie każdy może albo chce zdecydować się na taką formę. Nie ma problemu, znajdziemy tutaj wiele pieszych, mniej lub bardziej uczęszczanych, tras. A te główne, przy których znajdują się „ikony turystyczne” są w większości dostępne także dla osób z wózkiem dziecięcym czy osób starszych.
Nasz wyjazd do Ojcowa potraktowaliśmy właśnie jako poligon doświadczalny dla przećwiczenia przemieszczania się w czwórkę. Na Jurę w wydaniu rowerowym musimy jeszcze trochę poczekać, więc tym razem polegaliśmy raczej na aucie i własnych nogach. Połowa z nas, bo Zuzia i Zosia miały jeszcze do dyspozycji wózek, hulajnogę, nosidło i dwie chusty. My z kolei mieliśmy złudne nadzieje, że przy takim wyborze klasyczne „na rączki” zostanie zapomniane ; )
Powód nr 2 – wiele atrakcji na małej powierzchni
Ojcowski Park Narodowy jest najmniejszym parkiem narodowym w Polsce. Stosunkowo mała powierzchnia (i bliskość Krakowa) niewątpliwie przyczynia się do natłoku ludzi, zwłaszcza w letnie weekendy, jednak z drugiej strony w ciągu jednego dnia możemy ogarnąć całość, czyli odwiedzić zamki, zejść do jaskiń, doszukiwać się kształtów nadanych wapiennym ostańcom a do tego dobrze zjeść, ale o tym później : )
W pierwszej kolejności podjechaliśmy do Ojcowa. Tradycja głosi, że pierwotnie nazwa brzmiała Ociec i została nadana przez samego króla Kazimierza Wielkiego dla upamiętnienia, że w tych okolicach chronił się jego ojciec Władysław Łokietek. Kazimierz był także inicjatorem budowy tutejszego, jak również wielu innych, zamku w celu obrony granic i szlaków handlowych. Zamek został zniszczony, także jak wiele innych, w czasie potopu szwedzkiego, częściowo odbudowany z czasem popadł w ruinę. Przetrwały głównie brama wjazdowa, wieża zamkowa i fragmenty murów.
Zostawiamy jednak zamek za sobą, mając nadzieję zwiedzić go w drodze powrotnej i ruszamy szlakiem kierując się w stronę Bramy Krakowskiej. Całą trasę można przejść asfaltową drogą, która jest wyłączona z ruchu lub biegnącą do niej równolegle, po przeciwległej stronie Prądnika, chodniko-ścieżce.
Po drodze mijamy stare, drewniane wille i przede wszystkim wapienne formacje takie jak Panieńskie Skały czy Rękawica.
Jednym z najbardziej charakterystycznych miejsc na terenie Ojcowskiego Parku Narodowego jest Brama Krakowska, na którą składają się dwie potężne skały oddalone od siebie o 7 m. Z jednej z nich wypływa Źródełko Miłości, jak nietrudno się domyślić wystarczy napić się z niego wody i… nie wiemy, nie napiliśmy się : D Nie musimy ; )
Niestety w drodze powrotnej niefortunne hamowanie rozpędzonej na hulajnodze Zuzi skończyło się zapoznaniem się z nawierzchnią i zdartym kolanem. Rozpacz była godna znacznie poważniejszych obrażeń, jednak o podejściu na Zamek w Ojcowie mogliśmy już zapomnieć. Będzie trzeba kiedyś tu wrócić ; )
Zamiast tego wsiadamy do auta i jedziemy na Zamek Pieskowa Skała. Po drodze mijając Kaplicę Na Wodzie, której pewnie by nie postawiono na filarach osadzonych w korycie Prądnika, gdyby nie zarządzenie cara Mikołaja zakazującego budowy obiektów sakralnych na ziemi ojcowskiej. Czego jak czego, ale umiejętności kombinowania rodakom odmówić nie można.
Na koniec chyba najlepsze. Pewnie jeden z najbardziej znanych widoków, nie tylko Ojcowa a całej Jury. Znak rozpoznawczy. Odrestaurowany, renesansowy Zamek Pieskowa Skała z bogatą historią to unikat na Szlaku Orlich Gniazd. W zamku znajduje się muzeum, natomiast w bastionie przy dziedzińcu funkcjonuje kawiarnia. Polecamy zwłaszcza stoliki na tarasie widokowym : )
U podnóża zamku znajdują się dawne stawy hodowlane. No i last but not least najbardziej znany kawał wapienia w Polsce : D Wysoka na 25-metrów Maczuga Herkulesa, z którą związanych jest wiele legend. M.in. o Panu Twardowskim i diable. Czarnoksiężnik jako jedno z zadań dla diabła wyznaczył ustawienie skały wierzchołkiem do dołu, za co Pan Twardowski musiał oddać swoją duszę.
Powód nr 3 – Pstrąg Ojcowski
Na trasie pomiędzy Zamkiem w Ojcowie a Bramą Krakowską, nie można pominąć jeszcze jednego – Pstrąga Ojcowskiego. Hodowlę pstrąga prowadzą pani Magda i Agnieszka, mama i córka, które porzuciły życie w Krakowie i zamieszkały w małej miejscowości niedaleko Ojcowskiego Parku Narodowego. Stawy dzierżawią od władz parku a narybek pozyskują od Polskiego Związku Wędkarskiego, któremu udało się odtworzyć pstrąga potokowego występującego na Jurze przed tysiącem lat.
Zanim pstrąg wyląduje na talerzu rośnie w stawach 2,5 roku! Dzięki powolnemu wzrostowi, naturalnemu pożywieniu i sporej ruchliwości mięso jest zwarte i jędrne o doskonałych walorach smakowych. Myślę sobie, że obok tych czynników, niemały udział w tym hodowlanym sukcesie mają serce i pasja jakie obie panie wkładają w to zajęcie : )
Pstrąg Ojcowski potokowy wpisany jest na Listę Produktów Tradycyjnych i będąc w okolicy naprawdę warto spróbować tego specjału. Gospodarstwo mieści się niecały kilometr od parkingu. Nad brzegiem stawu stoją ławy z parasolami oraz taras z leżakami, można też usiąść na kocu na trawie, atmosfera jest luźna a widoki przepiękne.
Krótkie menu nie zmusza do długiego zastanawiania, do wyboru mamy pstrąga grillowanego w folii lub wędzonego na ciepło, z dodatków sezonowa sałatka albo ogórki kiszone, do picia naturalne soki i piwa rzemieślnicze. My wybraliśmy wersję wędzoną i nie zawiedliśmy się. Ryba była przepyszna! i jedyne czego żałowałam, to że nie wzięliśmy jeszcze kilku na wynos ; )
Zdajemy sobie sprawę, że Ojcowski Park Narodowy oferuje znacznie więcej (np. jaskinie) niż nam udało się w zobaczyć w te kilka godzin. My też mamy więc powód żeby tu wrócić, ale tym razem może już bez hulajnogi ; )
J & D.