Świątynia Banteay Srei – czerwona perełka Angkoru

Ostatniego dnia kambodżańskiej części naszej wyprawy wybraliśmy się do oddalonej o mniej więcej 30 kilometrów od Siem Reap świątyni Banteay Srei. Nasz bat-tuk nie osiągał zawrotnych prędkości, więc po drodze mieliśmy sporo czasu by cieszyć się pięknymi krajobrazami soczystych zielonych pól ryżu przeplatanych palmami i małymi wioskami z domami na palach. Takie pale mają szereg plusów. Minimalizują ryzyko wtargnięcia czy wpełznięcia do domu nieproszonych gości. Podtopienia w porze deszczowej. No a w porze suchej można sobie rozwiesić pomiędzy nimi hamak, by w trakcie największych upałów odpocząć w cieniu i zerkać na bawiące się dokoła wesołe gromadki dzieci.

Mijamy przydrożne stragany, gdzie obok podstawowych produktów spożywczych kupić można paliwo sprzedawane w plastikowych butelkach różnej wielkości. Mijamy grupki dzieci w mundurkach wracające ze szkół na rowerach i skuterach, które na widok Zosi wesoło się uśmiechają. A w drodze powrotnej transporty drewna wiezione na przyczepach zaprzężonych do oryginalnie wyglądających ciągników.

Wreszcie docieramy na sporych rozmiarów parking tuż przy kompleksie Banteay Srei, gdzie stoi kilka autokarów i taksówek.

Banteay Srei wyróżnia się na tle świątyń Angkoru. Po pierwsze odległością od głównych skupisk zabytkowych pozostałości imperium Khmerów. Po drugie, fundatorem budowy nie był władca a mnisi, którzy byli królewskimi doradcami a zdobyty majątek przeznaczyli na wzniesienie  świątyni. Po trzecie, barwą, którą zawdzięczaczerwonemu piaskowcowi użytemu do budowy. Po czwarte, kompaktowością. Banteay Srei nie przytłacza rozmiarami, sprawia wręcz wrażenie miniaturki rozległych budowli Angkoru. To absolutnie nie umniejsza jej niezwykłości, bo dochodzimy do punktu piątego. Kunsztu wykonania.

Banteay Srei – małe jest piękne

Banteay Srei oznacza „Cytadelę Piękna” czy też „Cytadelę Kobiet”. Niektórzy jej nazwę odczytują dosłownie twierdząc, że jedynie kobiece dłonie mogły stworzyć coś tak pięknego i misternie wykończonego.

Po przejściu przez groblę nad fosą i bramę wejściową od razu rozumiemy dlaczego Banteay Srei uważana jest za prawdziwą perełkę całego Angkoru. Choć jest około 200 lat starsza od pozostałych świątyń, które możemy dziś podziwiać, to właśnie tutaj znajdują się zdobienia, jakich próżno szukać gdziekolwiek indziej. Wnętrza galerii oraz ściany budowli pokryte są misternymi płaskorzeźbami ukazującymi sceny z hinduskiej mitologii. Wiele ornamentów wygląda jednak bardziej na jakiś delikatny haft i koronki niż robotę z kamienia.

Na kamiennych cokołach przedstawione są także postaci boga-małpy Hanumana. Niektóre z nich wyglądają jakby opalały się w koszulkach bez rękawów ; )

My także odczuliśmy potęgę słońca, które dosłownie paliło skórę. Dziewczyny szukały więc skrawków cienia, gdzie można byłoby się skryć choć na chwilę w oczekiwaniu aż tata wyrobi swoją normę zdjęć. Na wspólne zapozowanie nie było więc szans : P

Kbal Spean i tajemnicze rzeźby

Z Banteay Srei pojechaliśmy kilka kilometrów dalej do Kbal Spean. Namówienie na spacer ZACIENIONYM szlakiem przez dżunglę nie było trudnym zadaniem. Zwisające pnącza, powykręcane do granic możliwości korzenie i głazy były lepsze niż plac zabaw. Z każdym krokiem coraz bardziej dawała się jednak we znaki zabójcza wilgotność. Po mniej więcej 2 kilometrach, kilku podejściach i 124 przystankach na picie dotarliśmy do celu.

Kbal Spean słynie z wyrytych na kamieniach rzeźb m.in. przedstawiających boga Wisznu. A kamienie te znajdują się w… korycie rzeki. Dodatkową atrakcją jest niewielki wodospad. Gdyby Kbal Spean nie był stanowiskiem archeologicznym pewnie sami wskoczylibyśmy do płytkiej wody.

Postaw mi kawę na buycoffee.to